rozlam jest grzechem

rozłam – podział, zwykle na dwa przeciwstawne obozy

rozlamac sie – 1. stać się rozłamanym 2. utracic jednosc

Na pytanie: “Dlaczego powrot do Kosciola Katolickiego wlasnie teraz?” moglabym odpowiedziec prosto: Gdyz zrozumialam, ze to jest wlasnie kosciol, ktory zalozyl nasz Pan Jezus Chrystus 2000 lat temu i ze Jego pragnieniem bylo, aby kosciol ten byl jeden, a nie podzielony na 30 000 (wiem, powtarzam sie jak zdarta plyta…). Jedno z pierwszych nurtujacych pytan, ktore doprowadzily mnie do tej decyzji bylo nastepujace:

Co mial na mysli Pan modlac sie o jednosc kosciola? I pytania towarzyszace:

Czy naprawde mozemy twierdzic, ze nam nie przeszkadza, ze mamy 30 000 denominacji i ze to jest swiadectwem chrzescijanskiej jednosci, aczkolwiek w “roznorodnosci”? Jednym slowem, na czym ta jednosc ma sie opierac?

Czy naprawde mozemy twierdzic, ze coraz to kolejne rozlamy wewnatrz kosciolow i wspolnot doprowadzajace do odejscia i tworzenia oddzielnych “kosciolow” (czasem za przyzwoleniem, z tzw. blogoslawienstwem lidera czy pastora, bo nic innego rozlamu i tak juz nie uratuje), to dzielo Boze i czy przechodzenie nad tym do porzadku dziennego po paru latach (bo nic innego w sumie juz sie nie da zrobic i kolejne jatrzenia spowoduja tylko wiekszy bol i rozdarcie) jest biblijne? Czy “dawanie sobie prawa” do odejscia i rozlamu jest biblijne?

Czy jestemy pewni, ze zamiarem slow Pawla, piszacego pod wplywem Ducha Swietego o Ciele Chrystusa bylo, aby reka nie zgadzala sie z sercem ani noga, lecz kazde z nich twierdzilo, ze “tak nam Pan powiedzial i tak nas poprowadzil?” Skoro Chrystus jest glowa kosciola, czy mozemy trwac w przekonaniu, ze wszystkie “denominacje” sa rownorzedne? Na jakiej podstawie mozemy tak twierdzic, skoro kazda z tych denominacji ma nieco lub zasadniczo inne wyznanie wiary….czyzby sluchali slow tego samego Chrystusa, ktory jest jeden, niepodzielony i mowi tylko prawde? Skad wiec tyle zamieszania teologicznego?

Czy bedziemy udawac, ze nas nie rania i nie raza ciagle rozlamy wewnatrz kosciolow, ktore sa spowodowane glownie niezgoda teologiczna, lub pragnieniem rozpoczecia “wlasnej, namaszczonej poslugi”, co do ktorej ludzie twierdza, ze maja powolanie, otrzymali slowa prorocze, ich potwierdzenia lub inne “niezbite dowody”?

Czy nie mamy dosyc twierdzen typu: “Ludzie pojda tam, gdzie jest zycie”, gdyz tak naprawde wiemy, ze ludzie pojda po prostu tam, gdzie chca i to z bardzo roznych wzgledow?

"A teraz dzieci przedstawia scenke odtwarzajaca rozlam kosciola,
ktory doprowadzil do powstania naszego kosciola"

Przez dlugi czas zylam w swiadomosci, ze jednosc chrzescijan to okazywanie wzajemnego szacunku, organizowanie wspolnych przedsiewziec (od nieformalnych po ogromne parotysieczne konferencje z udzialem wielu chrzescijankich denominacji) ewangelizacyjnych, modlitewnych lub konferencji sluzacych ku zbudowaniu wszystkich kosciolow, wspolpraca w danym regionie geograficznym. Najprostsza formula bylo: Jednoczy nas Bog, jesli wiec zblizamy sie do Niego, zblizamy sie do siebie. Niewazne, ze mielismy rozne koncepcje kosciola, sluzby, roznice teologiczne zacierane byly miloscia i otwartoscia (zeby nie uzyc niemodnego obecnie slowa: tolerancja). Problemy pojawialy sie wtedy, kiedy dochodzilismy do wniosku, ze  jedni sluchajac tego samego Ducha Swietego co inni, dochodzili do innych wnioskow i wg tego ukierunkowywali swoje dzialania. Sytuacja niekiedy stawala sie tak powazna, ze coraz czesciej slyszalo sie stwierdzenia, ze w sumie to niewazne, czy jestesmy jednomyslni, lecz bardziej powinnismy zwracac uwage na zasade: “Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami” i jej sie trzymac.

Rozlamow widzialam wiele.  Z reguly rozumiem, ze dzieje sie tak czesto, gdyz lider jakiejs frakcji wewnatrz juz istniejacych struktur ma inne zdanie niz jej glowny przywodca. Czesto czuje sie niezrozumiany, gdyz nie slucha sie tego, co  on “od Boga otrzymal”, rodzi sie brak osobistego zaufania, poczucie odrzucenia lub zwykla zazdrosc i o rozlam juz jest nietrudno. Nie pomaga rowniez to, ze wielu przywodcow/liderow ma za soba podobne historie rozlamowe, ktorych byli bohaterami glownymi lub w ktorych uczestniczyli aktywnie,  jakim wiec glosem autorytatywnym moga byc, skoro ich osobiste “naznaczenie” do nowego dziela bylo tylko ich decyzja indywidualna – no moze poswiadczona przez kilku przyjaciol, posiadajacych takie samo lub podobne rozeznanie w sprawie. Jakie prawo maja wiec teraz do wypowiadania opinii nieprzychylnych w stosunku do ich nastepcow? W kuluarach rozlamow widac jednak zawsze: brak poddania, samowole, pyche, lek przed utrata wplywow, zranienia, gorycz, odrzucenie, egoizm.

Slawetny i do znudzenia przywolywany przyklad sporu Barnaby i Pawla (zwiazanego takze z Markiem) jest obecnie czesto podawany jako biblijny przyklad usprawiedliwiajacy rozlamy. Nie mogli sie dogadac, kazdy mial powolanie, wizje i misje, to sie rozeszli, Pan im blogoslawil…dlaczego my nie moglibysmy? Przyklad ten jest o tyle niefortunny, ze Pawel i Barnaba pozostali nadal w tym samym kosciele; ich opinie co do sposobu poslug byly inne natomiast ich poddanie jednej prawdzie bylo bezsporne. W Biblii nie ma nigdzie wskazowek, ze Jezus wstepujac do nieba zakladal, ze Jego kosciol bedzie skladal sie z wielu denominacji, grup podzielonych w wierze w inne prawdy wiary. W modlitwie J17 Jezus przyrownal jednosc, o ktora sie modlil do jednosci, jaka on ma z Ojcem: doskonalej, stalej i wiecznej, ktorej celem jest swiadczenie swiatu o Bozej milosci.

Pare lat temu ( ze 3 czy 4 chyba) chodzilo mi po glowie slowo “rozlam”. Nie dawalo mi spokoju. Przyznaje sie, ze sieklo mnie, a nawet zdenerwowalo wtedy stwierdzenie “rozlam jest grzechem” . Sieklo mnie dlatego, bo wiedzialam, ze jest to prawda, a zdenerwowalo dlatego, ze to musialam wyczytac u biskupa katolickiego, a jeszcze bardziej dlatego, ze sugerowalo to, ze moge sie mylic, ze trwam w bledzie lub jestem ignorantem do kwadratu. Od tego wiele sie zaczelo.

W nastepnym poscie bedzie o tym czym jednosc kosciola jest, lub czym powinna byc.

zapomniec czy запомнить

запомнить = zapamietac

Usciski premierow nie wystarcza. Spiewanie Okudzawy i Wysockiego nie wystarczy. Zapalanie zniczy na grobach mlodych zolnierzy nie wystarczy. Ale domaganie sie o wydawanie dokumentow zbrodni wojennych takze nie wystarczy. Zadanie przyznania sie do ludobojstwa, gwaltow, mordow, klamstw i gwaltow takze.

Jestem za pojednaniem w prawdzie i w Prawdzie, bo jak nie wybaczymy, to i nam nie zostanie wybaczone. Pojednanie nie wymaga ode mnie jednak zaprzestania dazenia do poznania prawdy, lecz raczej do przebaczenia nawet wtedy, kiedy “oni nie wiedza co  czynia”. Wymaga ode mnie serca pojednanego z Bogiem i bliznim, a to jest duzo trudniejsze, niz dyplomatyczny uscisk dloni, czy zapalenie swieczki. Nie ma pojednania bez krzyza.

A prawdziwie jak mamy potrzebe jednania, my normalni Polacy z nimi, normalnymi Rosjanami, to sie za nich modlmy, pomozmy dzieciakom z sierocincow na Syberii albo bezdomnym dzieciom z St. Petersburga, zapraszajmy ich do siebie, uczmy sie ich historii i jezyka, zeby ich zrozumiec. Rosji oddalam pare lat zycia. Z Rosjanami przegadalam noce na “trudne tematy”, przemodlilam wiele godzin, nagotowalam sie dla nich kapusty i ziemniakow (bo nic innego prawie nie bylo), rozdalam wszystko, co mialam niejeden raz, nasluchalam sie ich historii zyciowych, naodwiedzalam potrzebujacych i opuszczonych. To bylo moje pojednanie.

Moj dziadek, gdyby zyl, zrozumialby to, chociaz sam byl zmuszony zostawic wszystko niedaleko Lwowa i uciekac przez sowietami. Latami jednak sam potem jezdzil, wozac ubrania i jedzenie, zabral mnie z mama dwa razy ze soba. Widzialam tam prawdziwa komune lat 70-tych, ludzki strach w oczach na ulicach, flagi z Leninem wieksze niz nasze kamienice, cerkwie przerobione na fabryki i dzieci, ktore o Stalinie i Leninie opowiadaly gorliwie podczas kolacji. To moj dziadek nauczyl mnie prawdziwego pojednania, choc byl chlop nienawidzacy komunizmu i wszystkiego co sie z tym wiazalo, to rozumial, ze to ludzie ludziom…

Nam jednak sie mowi, ze my mamy sie jednac na poziomie jakims politycznym, nie wspominajac juz zdarzen minionych. Mamy probowac rozumiec, wczuwac sie, zaprzestac pytan, nie snuc niewygodnych wywodow, zamilknac i pokochac. Przebaczenie na takich jakichs niejasnych warunkach, jednostronnie wymagane i niejako narzucone, gdyz trudno sie sprzeciwic wezwaniom tak biblijnie brzmiacym. Nagle zaczynamy sie czuc, ze to my jestesmy calym i jedynym kluczem w tych niesnaskach i ze to od naszej postawy przelkniecia sliny i ugryzienia sie w jezyk zalezec bedzie kolejny krok w naszych nadszarpnietych stosunkach. Probuje sie nam powiedziec, ze trzeba juz przestac i w koncu zapomniec.

Pamiec musi jednak zostac, bez niej nie ma przyszlosci. Pamiec nie zawistna, nie msciwa, lecz trzezwa i pokorna. Ale nie szargajmy i nie ukrywajmy prawdy w imie taniego pojednania, bo robi sie z tego papka tolerancyjnego humanizmu i niewiele znaczacego znoszenia sie nawzajem, z wymaganymi gestami potwierdzajacymi ten stan, ktory z miloscia ma bardzo malo wspolnego.

On jest naszym pokojem. On wprowadził jedność w rozdartą ludzkość, ponieważ usunął mur, który ją odgradzał i dzielił. On w swoim ciele pozbawił mocy Prawo (z jego) przepisami i nakazami. Przywrócił pokój, tworząc w swojej osobie z dwóch (nieprzyjaznych) stron jednego nowego człowieka. Obydwie strony, złączywszy w jedno ciało, przez krzyż pojednał z Bogiem i w sobie położył kres wrogości. Ef 2:14-16

A nawet sie zalapalam na pierwsza strone frondy (pod Blogujemy)…

przyczyny odejscia od kosciola katolickiego

Najczesciej zaslyszane przyczyny i komentarze dotyczace odejscia od kosciola katolickiego i przylaczenia sie do kosciola chrzescijanskiego nie-katolickiego lub wspolnoty eklezjalnej (lokalnej grupy  lub sieci “ponad” denominacyjnej), wyrazone w terminologii znajomej srodowiskom ewangeliczno-charyzmatycznym :-):

  1. mieliśmy dość marazmu, tradycji i fasady w kościele
  2. napotkani przez nas księża, którzy powinni być specjalistami od życia duchowego, byli raczej nieudolnymi opiekunami parafii, w których nic się nie działo
  3. nikt tak naprawdę nie znał się na Biblii
  4. nikt nie pokazywał nam jak żyć w świętości na codzień
  5. w niedzielę słyszeliśmy więcej listów biskupów do wiernych niż kazań na tematy bliskiej relacji z Jezusem
  6. brak żywego uwielbienia zastąpiony odklepywaniem koronek, różańców i pacierzy zniechęciło nas do modlitwy proponowanej w kościele
  7. po wnikliwym studium biblijnym nie mogliśmy się już zgodzić na chrzest niemowląt, odpusty, modlitwy do Maryji i świętych, uwielbienie Eucharystii, ofiarę Eucharystyczna, Biblię plus tradycję, nieomylność i ostateczny autorytet papieża, sukcesję apostolska, wiarę na podstawie uczynków, dogmaty maryjne, księgi apokryficzne
  8. brak żywej obecności Ducha świętego w kościele katolickim lub w większej jego części sprawił, że zniechęciliśmy się do form proponowanego tam uwielbienia i nabożeństw oraz nie mogliśmy mieć zaufania do pasterzy, którzy nie mieli pojęcia o kierownictwie duchowym
  9. brak rozeznania wśród liderów wspólnot lub ich kompromis z prawdą ze względu na strach przez przełożonymi w kościele (proboszcz, biskup)
  10. napotkaliśmy całkowity brak zrozumienia wśród hierarchii kościoła, nasze nieporozumienia wynikały z innego rozeznania i doświadczenia życia w Bogu
  11. chcieliśmy być bliżej Jezusa, poznać Go i pójść na całość
  12. doświadczyliśmy działania Boga żywego poza kościołem i przekonaliśmy się, że nie może być On zamknięty lub ograniczony tylko do kościoła katolickiego
  13. spotkalismy ludzi, ktorzy tak blisko znali Boga, nasladowali Chrystusa i byli napelnieni Duchem Sw., ze pragnelismy podazyc za nimi, chociaz nie byli on katolikami
  14. doświadczyliśmy fizycznego, wewnętrznego lub duchowego uzdrowienia poza kościołem; doświadczyliśmy niesamowitej wierności Bożej dopiero po zerwaniu więzów z kościołem katolickim
  15. przestając przystępowania do sakramentów i uczęszczania na Mszę nie oznaczało, że odeszliśmy od uniwersalnego kościoła Chrystusa, lecz jesteśmy nadal w Jego kościele, a on jest Jego głową
  16. nie mogliśmy przynależeć do organizacji, która słownie i oficjalnie wyznaje lojalność Chrstusowi , lecz sercem jest daleko od Niego
  17. zrozumieliśmy, że kościół Chrystusa jest zbiorem przeróżnych lokalnych wspólnot zgadzających się na wyznanie podstawowych prawd chrześcijańskich; dążymy do jedności z innymi niekatolickimi kościołami chrześcijańskimi, zwracając uwagę na to, co nas łączy, nie na to, co nas dzieli; szanujemy kościół katolicki, lecz wierzymy, że nie jest on kościołem, w którym możemy wzrastać
  18. byliśmy we wspólnocie, lecz jej przywódcy, z różnych względów, nie wybrali podążenia za Bogiem, a my nie mogliśmy pozostać w niewoli, kiedy zasmakowaliśmy wolności
  19. cała nasza wspólnota rozeznała, że kolejnym krokiem w naszej ziemskiej pielgrzymce jest odejście od instytucjonalnego kościoła, a zbudowanie żywego kościoła lokalnego, opartego na opisie kościoła nowotestamentalnego jest naszym powołaniem ( mieliśmy przy tym potwierdzenia  z odrębnych źródeł), doświadczamy takiego błogosławieństwa Bożego, że jesteśmy pewni obranej drogi
  20. samo nauczanie kościoła katolickiego nie jest złe, lecz w praktyce kościół odbiegł tak daleko od samego Jezusa, że tradycja zagłuszyła Słowa prawdy; to, co widzimy nie przypomina w niczym kościoła opisanego w Biblii

Jakie byly Twoje?

dodane z komentarzy:

  • crimen sollicitationis – dokument Watykanski z 1962 roku nakazujacy utajnianie spraw podczas prowadzenia sledztwa kanonicznego w sprawie wykroczen seksualnych kleru, nie zabraniajacy jednak wspolpracy z organami scigania
  • SNAP -the Survivors Network of those Abused by Priests.
  • Kosciol Katolicki nie rozliczyl sie ze wspolpracy z tajna policja i wywiadem rezimow totalitarnych. W jej wyniku szkody doznali nie tylko zwykli ludzie ale w wielu przypadkach szereg duchownych, piastujacych wazne funkcje, pomagalo przesladowac ksiezy pomagajacych opozycji. Vide: x. Chojnacki, Isakowicz-Zaleski, Popieluszko, Jancarz (nie bez powodu nazywal Episkopat – KC w fioletach) i wielu innych. Kosciol dzis z pomoca sprzyjajacych im osob we wladzach i odpowiedzialnych instytucjach blokuje otwarcie dokumentow. Komisje koscielne majace badac te sprawy okazaly sie wielka fikcja…
  • Niechec do rozliczenia pedofilii takze przypadkow w Polsce, ktore jak wybuchna, mocno wstrzasna polskim Kosciolem

unity. part 2

wersja polska poniżej

read part 1

2305098495_f1dc6f4545Golden key

There is a golden key!  His name is Jesus Christ.  We can’t do it.  And He can.  We must be very clear about those two truths.  The main reason it hasn’t happened is that we do not fully believe both those two truths.

Christ Himself is the most powerful source of reunion in the world because it comes not from the world but from Heaven.  And He will have His way with us sooner or later, one way or another.  We don’t know whether it’s going to be sooner or later, and we don’t know if it will come by one way or by another.  But we do know that it will come because it is his will.  We don’t know when and we don’t know how, but we know who.

Pope John Paul II has voiced the bold hope that as the first thousand years of Christian history were the millennium of Christian unity, and the second thousand years were the millennium of Christian disunity, 1054, 1517, and the over twenty-thousand denominations that came from 1517, so the third thousand years may be the millennium of Christian re-unity, reunification.

But how?  The deepest division is obviously between Catholics and Protestants, for the Eastern Orthodox Churches have all remained one, not split into twenty-thousand in creed, code, or cult.  They have preserved the fullness of Catholic faith.  Except for universal papal authority, but that has changed its form quite a bit throughout Christian history, though not its reality, and it can change again.  The pope himself explicitly said that in Ut Unum Sint.  But how can Catholics and Protestants achieve reunion?  I will prescind entirely from the question whether Anglicans are Catholics, Protestants, both, or neither.  Well it cannot be by yielding or weakening or compromising one iota of divinely revealed truth!

All the serious differences between Protestants and Catholics concern how much territory this category of divinely revealed truth covers.  For instance, the Church’s doctrines about Mary, and the saints, and the seven Sacraments, and Transubstantiation, and purgatory, Catholics accept them because they believe they are true and divinely revealed.  Protestants reject them because they believe they are not true and not divinely revealed.  Protestants say Catholics believe too much.  Catholics say Protestants believe too little.  Protestants say the Church added to Christ’s original, pure and simple revelation in the New Testament.  Protestantism is thus Catholicism stripped down: the Catholic Ark with what Protestants claim are the non-scriptural barnacles scraped off of it.

When I was at Calvin College and investigating things Catholic and falling in love with them and feeling guilty about it, because this was the wrong church, I took a course in church history to try to get things clear.  And the very first day of the course, the wise-old professor said, “What is the Church?”  And we were all just freshman, we didn’t know for nothing so nobody answered.  So he said, “Well, you’re going to meet a Roman Catholic someday and he’s going to say, ‘You’re in the wrong church!  You’re a Calvinist, you’re in the church John Calvin founded 500 years ago.  We’re in the church Jesus Christ founded 2000 years ago.’  What do you say to him?”  Nobody had an answer.  I said to myself, “I’m in the right class.”

He said, “Well, here’s what the Catholics will say: the church today is a great big thing and it looks very different from the simple thing you read about in the New Testament, but it’s the same just as that oak tree is the same organism as that little acorn.  What’s wrong with that picture?  The Catholic will say that Luther and Calvin broke off some branches of the church because it was really rotten and they tried to start a new one, but that can’t be done cause there’s only one Jesus.  And therefore, only one church.  What’s your answer to that?  What’s wrong with that picture?”  And nobody had an answer.  I said to myself, “I’m in the right class!”

And he said, “Well, here’s what’s wrong with that pictures, here’s what happened: Jesus founded one church indeed and it is the church described in the New Testament, and it’s like Noah’s Ark, and it did get rotten, and Luther and Calvin and Knox and others said, ‘Gee, this Ark is sinking!  We gotta scrape the barnacles off!’  So they scraped the barnacles off and restored it to its simple, pure, primitive, New Testament essence.  So we’re in the right church!  It’s the Catholics who are the upstarts.  They’re the ones who added all those pagan barnacles.”  I said, “Oh that makes me feel good.”  I remember asking a question, I said, “Professor, do you mean to tell me that, if my Catholic neighbor and I both found a time machine and went back to the first century,”  I still remember his look, “What’s this guy, a weirdo?  Science fiction?”  “…and worshipped together, that I as a Protestant would feel more at home in that church than he as a Catholic would?”  And then he smiled.  He said, “That’s exactly what I’m saying.”  I said to myself, “Good, that means that I don’t have to be a great theologian to figure out who’s right.  All I have to do is read the Church Fathers to prove to myself that they were all Calvinists.”  Well, I read the Church Fathers and proved to myself they were all Catholics, so that’s why I’m here.

But the very word “Protestant” means protesting, refusing some of the Catholic whole because they think it’s anti-scriptural and unscriptural barnacles added to what Christ gave us.  While the very word “Catholic” means universal, or whole.  The whole deal.  So this has a problem, apparently without a possible solution because no faithful Catholic could dream of unity with Protestants except on Catholic grounds.  For to be a Catholic is to believe that those grounds are holy grounds, divinely revealed.  It is the Protestants who must remove their shoes.  Catholics cannot negotiate away any of the deposit of faith because it is not theirs, it is Christ’s!  The divinely appointed mail carriers may not edit God’s mail.

wersja polska

przeczytaj część 1

2305098495_f1dc6f4545Złoty środek

Istnieje jednak złoty środek! Jest nim Jezus Chrystus. My nie jesteśmy w stanie tego dokonać. On jest. Musimy jasno zrozumieć te dwie prawdy. Głównym powodem, dla którego zjednoczenie nie miało miejsca jest nasza niewiara w owe dwie prawdy.

Sam Chrystus jest najmocniejszym źródłem zjednoczenia w świecie, gdyż jedność nie pochodzi z tego świata, lecz z nieba. Jego sposób zwycięży prędzej czy później, w ten czy w inny sposób. Nie wiemy, czy stanie się to prędzej czy później, i nie wiemy w jaki sposób do tego dojdzie. Wiemy jednak, że to nastąpi, gdyż jest to Jego wolą. Nie wiemy kiedy, nie wiemy jak, lecz wiemy kto.

Papież Jan Paweł II wyraził mocną nadzieję, że tak jak pierwsze tysiąc lat chrześcijańskiej historii upłynęło jako milenium chrześcijańskiej jedności, a drugie tysiąclecie stało się milenium chrześcijańskich podziałów w roku 1054 i w roku 1517 z rezultatem ponad dwudziestu tysięcy denominacji, tak trzecie tysiąclecie może się stać milenium chrześcijańskiej unifikacji, ponownej jedności.

Jak więc może dojść do zjednoczenia? Najgłębszy podział jest oczywisty pomiędzy katolikami a protestantami, gdyż wschodnie kościoły prawosławne pozostały w jedności, nie podzielone na dwadzieścia tysięcy różnorakich credo, kodeksów czy kultów. Zachowały one pełnię wiary katolickej. Z wyłączeniem uznania powszechnego autorytetu papieża, co było jednak zmienne na przestrzeni historii chrześcijaństwa zachowując jednocześnie sedno podważonej kwestii, może więc zmienić się ponownie. Papież wyraźnie podkreślił to w encyklice “Ut unum sint”. W jaki sposób jednak katolicy i protestanci mogą osiągnąć jedność? Odejdę całkowicie od kwestii czy anglikanie są katolikami, protestantami, czy przynależą do obu lub do żadnego z tych wyznań. Nie może to stać się na pewno przez osłabienie, poddanie lub kompromis żadnej z objawionych w boski sposób prawd!

Wszystkie znaczące różnice pomiędzy protestantami a katolikami dotyczą tego, ile obszaru owa kategoria bosko objawionych prawd dotyczy. Na przykład, doktryny kościoła dotyczące Maryji, świętych, siedmiu sakramentów, przeistoczenia i czyśćca katolicy przyjmują na podstawie wiary, że są one prawdziwe i objawione przez Boga. Protestanci odrzucają je twierdząc, że są one nieprawdziwe i nie objawione przez Boga. Protestanci mówią, że katolicy wierzą w zbyt wiele. Katolicy mówią, że protestanci wierzą w niewystarczająco (niewiele, zbyt mało). Protestanci mówią, że kościół dorzucił pewne rzeczy do oryginalnego, czystego i prostego objawienia Chrystusa z Nowego Testamentu. Protestantyzm jest więc zredukowanym katolicyzmem: katolicką arką odartą z niebiblijnych przylgniętych skorupiaków (naleciałości).

Kiedy byłem w Calvin College i interesowałem się sprawami związanymi z katolicyzmem, fascynując się nimi i czując się winnym, gdyż pochodziły one z niewłaściwego kościoła, zapisałem się na kurs historii kościoła, aby pozyskać więcej jasności w tej kwestii. W pierwszym dniu kursu, starszy już i bardzo mądry profesor zapytał: “Czym jest kościół?” Wszyscy tam zgromadzeni byliśmy studentami pierwszego roku, nikt więc nie miał pojęcia jak odpowiedzieć. Profesor kontynuował: “Pewnego dnia spotkacie katolika i powie on “Jesteś w złym kościele! Jesteś kalwinistą, w kościele założonym przez Jana Kalwina 500 lat temu. My jesteśmy w kościele Jezusa Chrystusa założonym 2000 lat temu” I co wtedy odpowiecie?” Nikt nie znał odpowiedzi. Pomyślałem sobie: “Ten kurs jest dla mnie”.

Kontynuował: “Katolicy powiedzą tak: kościół dzisiaj jest wielki i wspaniały i różni się od tego prostego, o którym jest mowa w Nowym Testamencie, lecz jest tym samym, tak jak dąb jest tym samym organizmem jak mały żołądź. Co tu się nie zgadza? Katolik powie, że Luter i Kalwin oderwali gałęzie kościoła, gdyż były one zgniłe, chcąc w ten sposób zacząć nowy kościół, lecz to jest niemożliwe, gdyż jest tylko jeden Jezus. Dlatego jest tylko jeden kościół. Jak na to odpowiesz? Co tu się nie zgadza?” Nikt nie miał w zanadrzu żadnej odpowiedzi. Pomyślałem sobie: “To jest kurs dla mnie!”

Znowu powiedział: “Oto, co tu się nie zgdaza: Jezus założył jeden kościół, ten opisany w Nowym Testamencie, jest on jak arka Noego, która jednak zgniła, i Luter i Kalwin i Knox i jeszcze inni powiedzieli: “Ludzie! Arka tonie! Musimy zeskrobać skorupiaki (naleciałości)! Wyczyścili więc arkę i przywrócili ją do prostej, czystej, prymitywnej istoty. Jesteśmy więc we właściwym kościele! To katolicy są parweniuszami (dorobkiewiczami). To oni przykleili te wszystkie pogańskie skorupiaki” Pomyślałem: “To mi się podoba”. Pamiętam, że zadałem pytanie: “Profesorze, czy ma pan na myśli, że jeśli ja i mój kolega katolik znaleźlibyśmy machinę przenoszącą w czasie i jeślibyśmy wrócili do pierwszego wieku”, pamiętam jego twarz: “Ten facet to chyba dziwak”, “i poszlibyśmy na spotkanie chrześcijan, to wtedy ja jako protestant czułbym się bardziej jak w domu w tym kościele, niż mój katolicki kolega?” Profesor uśmiechnął się i odparł: “Dokładnie to miałem na myśli.” Pomyślałem sobie: “Dobrze, oznacza to więc, że nie muszę być wspaniałym teologiem, żeby pojąć, kto ma rację. Muszę tylko poczytać pisma ojców kościoła, aby udowodnić sobie, że oni wszyscy byli kalwinistami”. Zabrałem się więc za czytanie pism ojców kościoła i udowodniłem sobie, że oni wszyscy byli katolikami, dlatego jestem tutaj.”

Lecz samo słowo “protestant” oznacza protest, odrzucenie pełni katolicyzmu, gdyż według myśli protestanckiej jest to i sprzeczne z Biblią i pełne niebiblijnych skorupiaków przylepionych do tego, co dał nam Chrystus. Słowo “katolicki” oznacza powszechny, uniwersalny, pełny. Tu jest więc problem, i prawdopodobnie jest on nierozwiązywalny, gdyż żaden wierny katolik nie jest w stanie wyobrazić sobie jedności z protestantami jak tylko na podłożu katolickim. Gdyż być katolikiem oznacza wierzyć, że to podłoże jest święte i bosko objawione. To prostestanci muszą zdjąć buty. Katolicy nie mogą negocjować żadnego z depozytów wiary, gdyż nie należą one do nich, lecz do Chrystusa! Listonosze wyznaczeni przez Boga nie mogą redagować Bożych listów.

Second part of Peter Kreeft’s article (Fragmenty artykułu Petera Kreefta) Ecumenism withut compromise

Share this Post

święta wina

p1010027

Nie jesteś Tym

kim myślę

mój krąg domysłów i przypuszczeń

organiczony zwątpieniem

i czasem

jest śmiesznie mały

Twoje niepowtarzalne piękno woła

wróć

tętniące we mnie zachwyty

zagarniasz bez pytania

mówiąc

spójrz

pierzchnie to, co myślę, że już zaistniało

mówisz

chodź

burzysz stereotypy

wali mi się wiara i poleganie na constans

krwawi serce moje niedostępnością

zabicie pragnień jest kresem życia

początkiem niczego

nigdy nie poznany, lecz poznawalny

w Tobie początek i koniec

Twoja święta wina – moje życie

nie oszukujmy siebie myśląc, że nasz sposób jest lepszy

to tylko fasada prawdziwości

słowa tych, co myślą, że doszli

to nie kłamstwo, lecz bezmyślność

bełkot nieprzefiltrowany

pereł nie rzuca się pomiędzy świnie

niepowtarzalne

zaczęło się szlajać po tawernach plagiatów

do świtu rozdając autografy na lewo i prawo

podbijając serca spragnionych sekund sławy

i stało się potocznie omijanym popularnym

rozmytym jak ograna stara płyta

jedyne

wlazło w konszachty z tandetą prawdziwości

podróbkami westchnień o oryginalności

zataczając kręgi prawie niebanalnie

i skończyło niechlubnie na peronie kiczu

targane pytaniami podróżnych do powszedniości

to wszystko już było

teraz trzeba nam prawdy

czy ktoś pamięta

gdzie sie podziały perły

niespokojne jest serce moje

dopóki nie znajdzie Ciebie

niestłumione cierpieniem doczesnym

pocharatane czasem utraconym

nieutulone pocieszeniami codzienności

wyczerpane zziajane niedospane

odsłoń mi świat który jest

cichutko do mnie mów

pochwyć mnie

unieś w najprawdziwszą prawdę

tylko nie uspokajaj

nie chcę umierać w spokoju

photo by Cognitive Ambition